Każdy wie, że najlepszym prezentem dla mnie jest książka. Jestem jak mól, uwielbiam zapach papieru i przewracanie kartek. Jeśli chodzi o smak, ciągle przybywa mi nowych pozycji jednak mam jedną pozycję, która jest najważniejsza w mojej biblioteczce.
Jest napisana językiem staropolskim przez Lucynę Ćwierczakiewicz. Do niesamowicie ciekawej lektury femme terrible Lucyny odsyłam do Wysokich Obcasów (tu znajdziecie link), które niedawno poświęciły trochę więcej uwagi tej fantastycznej i nieprzewidywalnej kobiecie.
365 obiadów to biblia kulinarna XIX wieku, rozeszła się nakładem większym niż dzieła Sienkiewicza.
Jak pisał Bolesław Prus:
"Do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje pełnoletność, wolna i nieprzymuszona wola i 365 obiadów"
"Do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje pełnoletność, wolna i nieprzymuszona wola i 365 obiadów"
Lucyna Ćwieczakiewiczowa, była kucharką narodową, genialną do granic niemożliwości mistrzynią kulinarną. Sama o sobie mawiała nieskromnie:
" Jeden jest Szekspir i jedna Ćwierczakiewiczowa".
Wniosła nowe znaczenie kur domowych:
"Kucharka to artystka, scjentystka, pragmatyk, zatem osoba o szerokich horyzontach: widzi ona świat nie z perspektywy kuchni, lecz kuchnię z perspektywy świata".
"Kucharka to artystka, scjentystka, pragmatyk, zatem osoba o szerokich horyzontach: widzi ona świat nie z perspektywy kuchni, lecz kuchnię z perspektywy świata".
Zanim sięgniemy po nowoczesne książki kucharskie dobrze zajrzeć do tych starszych, trochę zapomnianych. W końcu to kuchnie naszych babć, prababć były tymi najsmaczniejszymi. Warto czerpać z tych sprawdzonych źródeł i przenosić je delikatnie do współczesności...
Miłej lektury :)
Ja też uważam, że człek, który gotuje artystą jest i basta! Widać to szczególnie w momencie, kiedy ja kończę pracę nad jakimś dziełem kulinarnym, a wokół wala się mnóstwo nieuporządkowanych i brudnych naczyń.
OdpowiedzUsuńKiedy stoję również tak, upaćkany, i gdy próbuję wytłumaczyć to innym, że tworzyłem z pasją nie zwracając uwagi na otoczenie, a skupiając się na sacrum i materii, że niczym malarz, tworząc dzieło nie mogłem oderwać się od tworzenia, aby zetrzeć krople farby co skapnęła z pędzla, widzę się jako twórcę jadła-dzieła, którego tworzenie wciągnęło mnie bez reszty. Któremu oddałem z pasją swój czas, z życia wyrwany.
Oczywiście! My kucharze/kucharki domowe to najprawdziwsi artyści, gdyż to my tworzymy jadło a żeby smaczyło trzeba trochę pędzlem pomachać! Co tam ściany, sufit, podłoga – toż to tylko materia. My artyści jesteśmy ponad to!
OdpowiedzUsuńTaka stara ksiazka musi pysznie pachnac! Super, napewno sie rozejrze...
OdpowiedzUsuńpachnie fenomenalnie.. to prawda! O dziwo nie ma żadnych plam,
OdpowiedzUsuńkartki są czyściutkie - moi dziadkowie bardzo o nią dbali
bo mimo, że ma 100 lat jest w świetnym stanie!
Mam jeszcze drugą ukochaną książkę z której wychodzą najlepsze
knedle, racuchy itd. i zamierzam o niej też napisać niedługo :)